you are the smell before rain, you are the blood in my veins ♬ brand new

RGB. Rafał G., Gabriela B. tak się jakoś złożyło, że nasze imiona idealnie układają się do doskonale każdemu znanej palety barw! dodajmy do tego fakt, że oboje jesteśmy całkiem nieźle skomputeryzowani. pasją Ralpha jest tworzenie nowych super rzeczy składających się z różnych dziwnych ślaczków w Emacsie i podczas gdy my uczymy się języka francuskiego czy niemieckiego, on preferuje Haskella, czy jeden z jego ulubionych - Ruby. oba są językami służącymi do programowania, także wyobraźcie sobie tylko jakie cuda może stworzyć dzięki ich znajomości! ja natomiast od zawsze uwielbiałam bawić się grafiką komputerową, mam na koncie wiele szablonów wykonanych pod różne stronki, poza tym, nie ukrywam, że na temat komputera wiem nieco więcej niż przeciętna osoba w moim otoczeniu *giggles* 💁 stąd i się złożyło, że prędzej czy później staliśmy się RGB. RGB to My - nasza nadzwyczajna relacja. warto to zapamiętać, bo na pewno to określenie będzie się przewijać przez naszego blogasa!
to tylko potwierdza nasze małe stwierdzenie, że dopasowaliśmy się praktycznie idealnie. wiecie, mamy taką teorię. kiedy świat jeszcze nie powstał - byliśmy małymi, kursującymi po galaktyce atomami. szybowaliśmy bez celu, bez żadnych nadziei, tak po prostu. i wtedy to się stało: nasze cząsteczki wreszcie na siebie wpadły i zbiły się w jedno łącząc w totalnie nierozerwalne ciało. dlatego, kiedy spadliśmy na ziemię okazało się, że jesteśmy z jednego miasta, chodzimy do jednej szkoły, a także - mamy wiele wspólnego i nawet los, kurcze, dopada nas w ten sam sposób! kto by pomyślał, że gab powie to samo co Ralph w jednym momencie, albo - że Ralph zaproponuje dokładnie to samo, na co gab właśnie wpadła?
to tylko potwierdza nasze małe stwierdzenie, że dopasowaliśmy się praktycznie idealnie. wiecie, mamy taką teorię. kiedy świat jeszcze nie powstał - byliśmy małymi, kursującymi po galaktyce atomami. szybowaliśmy bez celu, bez żadnych nadziei, tak po prostu. i wtedy to się stało: nasze cząsteczki wreszcie na siebie wpadły i zbiły się w jedno łącząc w totalnie nierozerwalne ciało. dlatego, kiedy spadliśmy na ziemię okazało się, że jesteśmy z jednego miasta, chodzimy do jednej szkoły, a także - mamy wiele wspólnego i nawet los, kurcze, dopada nas w ten sam sposób! kto by pomyślał, że gab powie to samo co Ralph w jednym momencie, albo - że Ralph zaproponuje dokładnie to samo, na co gab właśnie wpadła?


a Kaczki? Kaczki to ten nasz właśnie los. wzięły się jeszcze z naszego pierwszego spotkania. po obejrzeniu Interstellara (gdzie w napięciu szukałam powodów dla których mogę przysunąć się do Rafała i coś mu powiedzieć, bo ładnie pachniał) udaliśmy się na bulwary - spacerując tak dotarliśmy do malutkiej miejskiej plaży. tam też od zawsze pływają Kaczki w ilościach ogromnych w towarzystwie łabędzi. usiedliśmy na długim, drewnianym mostku; chociaż był koniec października, było wciąż ciepło, choć czuć było zbliżającą się jesień. jedna z Kaczuch była wybitnie natarczywa - ilekroć pojawiła się przy nas, pokazywała nam kuferek! chowała po prostu pyszczek pod wodę i kręciła tymi tylnymi łapkami, żebyśmy tylko zwrócili uwagę na jej wdzięki! a teraz wyobraźcie sobie, że wstajemy, otrzepujemy się z piasku, i akurat z moich pośladków brud nie chce zejść... i Rafał musi mi pomagać, na pierwszym spotkaniu, otrzepywać kuferk z ptasich piór, drobnych kamyczków i innych niefajnych rzeczy...

w dzisiejszym poście z pewnością możecie zobaczyć nieco więcej mnie. a to dlatego, że walczę mocno z moją silną niską samooceną! publikacja mojej twarzy jeszcze niedawno była dla mnie nie do przyjęcia i chyba można to poznać po instagramie skydance, gdzie nigdy, przenigdy nie mogliście zobaczyć jak wyglądam. teraz to się zmienia, za sprawą tego właśnie chłopaka, RGB i Kaczuch. rozmawiamy, ja - oczywiście - poprawiam grzywuchę, a on tylko się śmieje mówiąc, że tak, ładnie wyglądam! próbuję przełamywać lody i pokonywać granice, na czym Jemu tak bardzo zależy - Ralphie, wiem że to czytasz, więc po raz setny chcę Ci podziękować za duuużo wsparcia! dziesiąty dzień miesiąca nie mógł skończyć się bez naszej ulubionej koszulki - Emacs The Bonsai Tree, o którym więcej możecie przeczytać w tym poście. zamszową kurtkę skradłam mamie, bo włamałam jej się ostatnio do szafy; dobrałam ją do Emacsa głównie dlatego, że kolorystycznie od razu skojarzyła mi się z korą drzewka i różnorodnymi korzonkami! zostawiam was z tym postem - i lecę do Ralpha, celebrować z nim ten specjalny dzień. :)
piękne to jest. wszystko.
ReplyDelete✨
Deletefajne buty :)
ReplyDeletehaha, dziękuje :)
DeleteŚliczne zdjęcia
ReplyDeletedziękujemy! 😊
DeleteBardzo ładnie, tak już wiosennie :)
ReplyDelete-------------------------
http://fashionelja.pl
w końcu słoneczko jeszcze w połowie lutego, trzeba korzystać! 🍃
DeleteMam nadzieję, że będzie więcej twoich zdjęć! Nie wiem dlaczego masz tak niską samoocenę, przecież jesteś śliczna!
ReplyDeleteMÓJ KANAŁ NA YT
MÓJ BLOG
oj haha, dzięki ;p
Deletedzięki :)
ReplyDeleteLove your pics dear! xoxo
ReplyDeletehttp://lifella2.blogspot.com/ I'm following you on GFC, please follow back. ♥
Ślicznie wyglądasz a psy ze zdjęć są mega urocze :)
ReplyDeletehttp://dose-of-blog.blogspot.com/
haha, urocze urocze! dziękuję :)
DeleteFajny post i świetne zdjęcia! :)
ReplyDeletehttp://Gingerheadlife.blogspot.com
dzięki wielkie!
Delete